Sztuczna inteligencja zabiera nam myślenie, twórczość, pracę, wysiłek i niewygody. Elektronika oddziela nas skutecznie od otaczającego świata. Nikt nie patrzy w niebo, nikt nie nasłuchuje odgłosu stukania dzięcioła dziobem w pień drzewa.
Potrzebujemy wciąż nowych bodźców. Znieczuleni na sąsiada, zachwycamy się kimś obcym - celebrytą, lub instagramowym influencerem. Nie widzimy utalentowanego dziecka naszej koleżanki, podziwiamy za to kogoś w jakimś komercyjnym show w telewizji.
Muzyka to nie poezja, to wpędzająca w techno trans mantra. Sztuka sprowadza się do racjonalizacji bylejakości. Filozofii nie ma, a kultura zjada swój własny ogon. Nie ma manier, jest chamstwo, bezmyślność i masowy stupor ludzkiej tłuszczy idącej ku śmierci absolutnie bez żadnego sensu, refleksji, czy nawet grozy.
Pławimy się w dobrach doczesnych, opijamy, objadamy, kupujemy i jest nam coraz wygodniej. Sprzedamy własne dziecko za chwilę ekscytacji, odrobinę luksusu, kreskę koki społecznego awansu.
Ludzie mądrzy odchodzą, zostają pętaki.
A tym, co zostali i myślą - pomagają ptaki:
ich śpiew i barwne pióra...
I psy, koty i fajrant od biura...