niedziela, 18 grudnia 2016

Piękna muzyka poważna

Wychowałam się w jej dźwiękach. Towarzyszyła mi w szkole muzycznej, w rozmowach z ojcem, w licealnych wieczorach, na studiach, na koncertach, teraz, w tej chwili słucham jej z YouTube'a. Jest coś nieprawdopodobnego w magicznym świecie, na jaki otwiera nas dobry utwór muzyki poważnej, Kolory, przestrzenie, rytmy, emocje, wyobrażenia, poruszenia ciała i trzewi... to przeżycia, na które nie jestem gotowa codziennie. Są naprawdę intensywne. Wzruszające. Nastrojowe. Klimatyczne. Przerażające lub kojące. Każdy instrument ma swoją barwę, każdy motyw ma swoje dążenie, przebieg i kontynuację. Słuchanie muzyki poważnej jest trochę jak medytacja - tyle że nie skupiam się na oddechu, czy przepływie myśli, ale na dźwiękach i wyobrażeniach, skojarzeniach i reakcjach, jakie wywołują. Jest coś w obcowaniu z pięknem i wielkością geniuszu co sprawia, że czuję się maleńka i zapominam o sobie. Arogancja, pretensje, żale, wszystko to ucisza się kiedy konfrontuję się z SIŁĄ muzycznego przekazu. To jak wysokie góry lub ocean - wielu ludzi odda wszystko za wycieczkę w góry. Bo to jest jak mistyczne przeżycie, kiedy słyszy się coś tak wielkiego i pięknego, ma się ten zaszczyt, jest się w tej muzyce, jest się jej częścią - mimo że samemu jest się tak niepozorną kobietą... Są sprawy na tym świecie, które mają prawdziwą moc oddziaływania i kształtowania naszych charakterów. Które nas jednocześnie sprowadzają do pionu i uszlachetniają. Muzyka poważna jest jednym z tych fenomenów. Oczywiście nie jest dla każdego. Nic nie jest dla wszystkich. Ale do tych wszystkich, którzy kochają poważkę - piątka. Kochacie coś niesamowitego, co ubogaca wasze życie. Rozumiemy się bez słów. Hashtag #Beethoven nie jest dla wszystkich, ale ci, którzy wiedzą, o czym piszę - wy wiecie, o czym piszę ;)
Tyle ode mnie.
Wracam do Wieniawskiego :)

wtorek, 6 grudnia 2016

Zmysłowe odprężenie

Zapachy: świeżo zaparzonej kawy, oleju kokosowego, czekolady, perfum, kwiatów, ciasta, psa, dziecka, świeczki, kadzidła; dźwięki: śpiew ptaków, szum windy, monotonia słów, klaksony ruchu ulicznego, rytm muzyki; dotyk: mokrego ręcznika, kociej sierści, nieogolonego policzka męża, gorącego kubka herbaty, miękkiej ręki koleżanki; smaki: pomarańczy, chleba, masła, marchewki, miodu, wina, cytryny; widok: śmietnika z rana, wschodu słońca, kwitnącej mirabelki, śniegu, wróbli, córki, żony, męża, ojca, reklamy....
Za dużo myślę. Myślę, że to, że często boję się i jestem spięta wynika stąd, że za dużo dzieje się w mojej głowie. Myśli spinają. Plany stresują. Krytyka paraliżuje. Nie jestem miła dla siebie. To, co pomaga mi się odprężyć, to świadomy, przytomny, zmysłowy kontakt ze światem. Prawdziwa wiedza i prawdziwa radość biorą się ze zmysłowej interakcji ze światem. Chcę wyłączyć wewnętrzny dialog i zanurzyć się w fali wrażeń. Poddać się odczuciom i towarzyszącym im emocjom. Dać się uwieść zapachom i smakom. Żyć chwilą, bez komentarza.
To dla mnie najlepszy sposób na relaks. Wyłączyć fonię swoich myśli i otworzyć zmysły na świat. Wsłuchać się w odgłosy, spojrzeć w niebo, pogłaskać psa. Odetchnąć głęboko i być w chwili. Jak w lesie, w jeziorze, w słońcu, w wędrówce, w wietrze, w biegu, w deszczu, w pędzie, w tańcu, w muzyce, w akcie twórczym, w inspiracji. Być w chwili, bez krytyki i bez sensu. Słowa się przecenia. Rozumowania się przecenia. Szczęście jest w zmysłach i emocjach. Tu jest prawda. Tu jest moja jedność ze światem. Tu jest moje znaczenie - bez sensu i bez znaczenia.