wtorek, 20 listopada 2018

Życie toczy się wokół

Niezależnie od tego, jakie emocje mną targają, jakie problemy i zdarzenia mnie w danej chwili absorbują, co się dzieje w polityce, czy idą święta czy nie, Ziemia krąży wokół słońca a ja mam jedno życie.
Ostatnio żyję w zupie stresu, trudno mi się skoncentrować, trudno o optymizm. Jednak jestem dorosłą kobietą, mam swoje zobowiązania, mam ciało, które domaga się sprawności i umysł, który domaga się pozytywnych treści. Myślę sobie, że wywiązywanie się z zadań pomimo smutku, rozpaczy, zdenerwowania buduje moją wiarę w siebie, buduje moją wewnętrzną siłę i zaufanie do mnie samej.
Pomaga mi wyznaczanie sobie małych celów na każdy dzień, odhaczanie zrealizowanych pozycji przynosi zadowolenie.
Wiem, że to co piszę nie jest odkrywcze i w dobrych czasach większość z nas jest produktywna. Jednak gdy świat wariuję - warto trzymać się małych rzeczy, trywialnych zadań i zdrowia.
Bo niezależnie od mojego cierpienia życie toczy się wokół mnie a świat na mnie nie poczeka - nie chcę spaść z karuzeli, bo kto wie, kiedy znów na nią wskoczę.

piątek, 9 listopada 2018

Ograniczająca zawiść

Jestem czterdziestoletnią kobietą, która przyznaje się do sukcesów na polu życia emocjonalnego - udane małżeństwo, ciepłe relacje koleżeńskie, dobre stosunki z rodziną. Zadowolona jestem też z procesu, który przez ostatnie kilkanaście lat przeszłam mentalnie - od osoby chorej i zagubionej życiowo, do świadomej - coraz bardziej - radzącej sobie lepiej lub gorzej  z życiem i jego pułapkami.
Nie bardzo radzę sobie na polu kariery i finansów. Absolutnie w tych dziedzinach nie mam wiary w siebie, nie mam większych osiągnięć. Pytam się siebie - dlaczego? I chyba znalazłam odpowiedź.

Nie wiem czy zależnie czy nie od mojego wychowania, przez lata, nieświadoma tego, nosiłam uraz do osób, które wybijają się życiowo, finansowo. Kierowałam się zawiścią, miałam poczucie niesprawiedliwości, ba, nawet nieświadomie w jakiś sposób pogardzałam tymi, którym się udało. No bo jak to: ona ma a ja nie?!

Teraz widzę jak bardzo bezsensowne są takie przekonania. Nie dość, że ocenia się ludzi nie według zasług, lecz według zazdrości, nie daje się samej sobie zgody na sukces. Bo skoro osoby, którym się udało są nie w porządku, jak to mi się podświadomie maniło, to jeśli sama miałabym wyjść przed szereg i gdzieś dojść, byłabym też nie w porządku. Jest to broń obosieczna. Rezygnuje się z kontaktu i inspiracji przez wartościowych ludzi i skazuje siebie na przeciętność.

Niestety autorefleksja boli i zmusza do konfrontacji z własną głupotą. Jednak daje możliwość odzyskania właściwej optyki i, mam nadzieję, minimalizacji szkód, które wyrządzamy sobie sami.


czwartek, 1 listopada 2018

Moje "dlaczego"?

Osoby zajmujące się motywowaniem bliźnich w różnych sferach ich życia często mówią o tym, że aby być skutecznym, konsekwentnym i nie wypalić się w swoim działaniu - trzeba wiedzieć "dlaczego" robi się to, co się robi. Innymi słowy trzeba mieć swoisty rodzaj wewnętrznego napędu, który nie pozwala poddać się, mimo trudności i porażek.
Otóż ja mam bardzo duży kłopot z dogrzebaniem się do jakiegoś czystego, prawdziwego mojego "ja", które ma mieć jakieś "dlaczego".
Oczywiście są wartości, które przyświecają mojemu działaniu, u mnie wszakże ich dobór wynika raczej z wrażliwości, strachu przed przyszłymi trudnościami, jak i z pożądanych rezultatów (czytaj - celów).
Moje "dlaczego" brzmi raczej "po co", "czego nie chcę?", "jak dobrze się czuć", i "jak zadbać o relacje z innymi".
Co ze mną w tym wszystkim? Jak nie trafić do kolejnej pracy, która będzie wysysała ze mnie wszystko, nie dając dużo w zamian? Jak nie wejść w koleją toksyczną relację? Jak nie popaść w depresję związaną z brakiem sprawności fizycznej i upływem lat?
Jedyne, co przychodzi mi do głowy to nakreślać pewne niezbyt obciążające plany i na przestrzeni dnia, tygodnia, miesiąca - wywiązywać się po kolei i powoli z małych kroczków, małych założeń.
Zniechęcenie, znużenie, rezygnacja - trójca wrogów wszelkiego zmierzania do przodu może być pokonana przez konsekwencję. Ale jak być konsekwentnym, gdy brak wiary i nadziei?
No właśnie. Może pytanie o moje "dlaczego" zamienić na pytanie o moje "w co wierzę?" Co jest takiego we mnie, co daje mi konsekwencję w wychodzeniu z dołków?
Moja wiara jest skromna. Wierzę w to, że mam jedno życie, w trakcie którego podlegam rozwojowi, ale także buduję relacje i niezależność - mentalną, życiową, materialną.Ta wiara ma siłę napędzania codziennych nudnych małych kroczków. Ta wiara jest mną, wtopiona jest w mój charakter, w moje "ja". Moje "dlaczego?" brzmi - "bo to jestem ja", "bo to wynika ze mnie", "bo taka jestem".
Nie bójmy szukać siebie w wirze codzienności. Nietrudno się wypalić. Bądźmy świadomi i korzystajmy z życia w sposób mądry.
Życzę Wam i sobie inspiracji.
Do następnego!