środa, 6 września 2023

Dlaczego warto cenić swoje wartości, obietnice, słowo i godność?


Żyjemy obecnie niestety w rzeczywistości, gdzie słowo ludzkie, przyrzeczenia, obietnice zdewaluowały się jak złotówka i dolar, a cnoty takie jak odwaga cywilna, życzliwość, szczerość, stałość i lojalność są równie rzadkie, jak lekceważone. Ludzie chyba naprawdę oceniają innych według kryteriów typu: o, jest fajny, fajne się z nią pije, ten koleś jest dziany, fajnie się z nim gada, ma super cycki, tyłek, czy spoko srajfona.

Uważam, że niewielu zadaje sobie trud przyjrzenia się drugiej osobie i docenienia jej zalet, zwłaszcza charakteru, takich których nie widać gołym okiem i bez większego wysiłku. Relacje, w które wchodzimy z ludźmi powinny być dla nas swego rodzaju sacrum. Nasze życie, poglądy, horyzonty, to, czemu poświęcamy swój czas i jakich wyborów dokonujemy zależy zawsze od tego, jakich ludzi mamy w swoim otoczeniu.

Jeśli nie jestem w stanie ocenić i docenić rzeczywistych zalet charakteru osoby, z którą się zadaję, nie będę w stanie po pierwsze zadbać o to, by moje kontakty społeczne były owocne dla mnie i dla otoczenia, a po drugie - nie będę w stanie zorientować się, że relacja, w której się znajduję jest manipulacyjna i dysfunkcyjna, a tym bardziej wyrwać się z matni tego typu zależności.

"Człowiek" brzmi dumnie tylko wtedy, gdy potrafi dokonać świadomego wyboru wartości, a także zrozumieć znaczenie i konsekwencje tego wyboru oraz je zaakceptować.

Moim zdaniem, wedle mojego rozumienia "człowieczeństwa" "człowiek" brzmi dumnie tylko wtedy, gdy wartości wybrane są raczej pomocne dla społeczeństwa niż szkodliwe. Bo są ludzie, którzy świadomie wybierają wartości krzywdzące i niszczące dla innych.

Dlatego tak bardzo ważne jest, aby umieć oceniać relacje nie tylko przez pryzmat "fajnej zabawy", "miłej rozmowy", "sympatycznych gestów". Wartościowe relacje wymagają sporej i ciągłej refleksji. Wtedy dużo łatwiej jest zorientować się, że istnieje podskórna patologia, która szkodzi nam, a może nas zniszczyć.

Ludzi należy oceniać. Dorosłych, poczytalnych ludzi. Dlatego trzeba zawsze wiedzieć kim się jest, co jest dla nas ważne i trzymać się tego. Bo to daje nam poczucie tożsamości, ale także przystań i schronienie w czasach trudnych, gdy o dobrych ludzi ciężko.

niedziela, 3 września 2023

Maria Czubaszek - bez niej to nie to samo!


Przeczytałam wczoraj książkę, która jest wyborem krótkich form, jakie Maria Czubaszek pisała w swoim płodnym pisarskim życiu. Książka nosi tytuł "Niestety wszyscy normalni". Niestety zgadzam się z nią.

Nieźle się ubawiłam na Wyspach Hula-Gula. Ale nie jest to humor dla wszystkich. Absurdalny, sarkastyczny i z dużą dozą dystansu do ludzi i norm społecznych. Związki małżeńskie, krótkie i niesatysfakcjonujące oraz akty nierządne, przeradzające się w kolejne związki małżeńskie, znowu niesatysfakcjonujące, okraszane "na boku" kolejnymi aktami nierządnymi...

Czyli wszyscy niestety normalni...

Jaki jest sens honorowania norm społecznych? Raczej go nie ma. Są za zamkniętymi drzwiami tak rzadko przestrzegane, że wydają się, mi przynajmniej, ostatnią brzytwą, której chwyta się człowiek współczesny przepadający w toni nihilizmu.

Na nihilizm jest jedno lekarstwo - poczucie humoru. Dystans. Zrozumienie i akceptacja absurdu. Nic nie ma sensu. I to jest normalne. Więc siądźmy w fotelu, przytulmy psa (lub kota), zapalmy papierosa (lub wypijmy lampkę wina) i zrelaksujmy się. Bo i tak z tej imprezy żywi nie wyjdziemy!


sobota, 2 września 2023

Ja nie jestem kobietą, czyli jak mam wyzwolić swoje yin??




Nie wiem. Czy kobiecość to uległość? Czy poświęcenie? Czy instynkt macierzyński? Czy naiwność? Czy uroda? Czy słabość? Myślenie mistyczne? Brak logiki? Sympatia do magii, czarów i guseł? Sabat czarownic? Nie wiem.

Nigdy nie potrafiłam wyzbyć się logiki i trzeźwej oceny sytuacji w swoim postępowaniu, zwłaszcza przy ważniejszych decyzjach życiowych. Oczywiście bywało, że robiłam głupoty. No ale głupoty z kobiecością nie można utożsamiać.

Co więcej, do tego stopnia ufałam swojej własnej ocenie, ze nigdy nie bałam się iść pod prąd i wyłamywać, nawet jeśli stado widziało sprawy całkiem inaczej.

I ten instynkt solidarności kobiecej. Ja go nie posiadam. Nie mogłabym plotkować przy wyszywaniu, lub pieczeniu ciast. Tylko przy winie mogę plotkować. I przy piwie. Ewentualnie przy ginie z tonikiem.

Nie mogłabym mieć dziecka i na jego szczęście go nie posiadam.

Mogę mieć koty. A nawet starą panną nie jestem, co przeczy kolejnemu stereotypowi dotyczącemu kobiet.

Z kobiecych rzeczy lubię ciuchy, buty biżuterię i kosmetyki. Nie znoszę kolekcjonowania przepisów, robienia przetworów, polowania na okazje w marketach, przedszkoli, szkół i żłobków oraz wycieczek szkolnych w autobusach.

Nie cierpię jak mi się coś każe. Albo mówi mi że coś powinnam. Albo kwestionuje mój autorytet w sprawie, w której, zupełnie jak każdy prawdziwy mężczyzna, jestem absolutnie przekonana o słuszności swoich racji.

Mam uczucia i intuicje, którymi owszem kieruję się, ale tylko w granicach rozsądku.

Poddać się emocjom, słabości, żywiołom?

Wyzwolić swoje yin?

Prędzej wyzwolę z siebie upiorny, gorzki śmiech.

Nie jestem kobietą. I kropka!