poniedziałek, 11 września 2017

Co widzę w lustrze?

W lustrze widzę dorosłą kobietę. Widzę ją także w codziennych zajęciach, powinnościach, w znajomych. Czy kiedyś moje wnętrze będzie odpowiadać tej dorosłości, jakiej się ode mnie oczekuje? Czy spoważnieję, utracę poczucie humoru i lekkość ducha, uśmiech, nadzieję i głupotę?

Uważam, że z dorosłością jest jak z wiedzą. Wybitny człowiek dobrze rozumie trudne zagadnienie, jeśli umie je w prosty sposób przedstawić każdemu. Podobnie jest z powagą lat. Doroślejemy, rozwijamy się nabierając coraz to nowych cech, przemyśleń i doświadczeń, żłobiąc kolejne koleiny swojej osobowości. Jednak jesteśmy naprawdę dojrzali, jeśli po drodze nie gubimy siebie - nie gubimy dziecka, nastolatki, młodej kobiety, naiwnej początkującej pracownicy. Wyobrażam sobie siebie siedemdziesięcioletnią, potrafiącą śmiać i luzować się jak dziecko, wygłupiać jak szalona małolata, a jednocześnie rozumieć tych, którzy przechodzą przez kolejne stadia życia. Ideał dojrzałego człowieka to ten, kto zachowuje świeżość, ale i powagę. I dzięki temu ma wokół siebie różnych ludzi w różnym wieku.

Lustro pokazuje mi dorosłą osobę. Nie chodzi tu jednak o zmarszczki i inne zmiany w ciele. Pokazuje, że czas mija, a z nim zmieniam się, rozwijam, zawsze jestem o krok za tym, czego życie ode mnie wymaga. Wciąż improwizuję, wciąż nie umiem tego, co powinnam. I niech Potęga Posępnego Czerepu broni mnie przed tym, abym kiedykolwiek uznała, że wiem wszystko, wszystko przeżyłam i jestem nieomylna. To śmierć za życia spowodowana przez butę i głupotę. To nie jest dojrzałość. To tępota. Brońmy się przed tym jak możemy. Dojrzewajmy w słońcu. W ciemnej piwnicy nie ma życia. Są tylko duchy i pajęczyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz