czwartek, 21 września 2017

Na swoim miejscu

Większość życia przeżyłam nieświadomie walcząc ze sobą, narzucając sobie rzeczy, których w istocie nie chciałam i chowając się przed samą sobą, i światem. Nie rozumiałam, że akceptacja polega na odpuszczeniu, wyluzowaniu, zaufaniu i sympatii. Nie wyklucza to ambicji i chęci zmian - muszą one jednak wynikać z prawdziwych potrzeb, głębokiego przekonania, nie z mody, czy fantastycznych wyobrażeń na temat tego, co może jest dobre, bo ładnie wygląda.
Wróciłam do siebie, wróciłam na miejsce, a kontakt i dbałość o ciało odgrywają w poczuciu wewnętrznej jedności niezwykłą rolę. Tak dużo napięć pojawia się w moim kręgosłupie. Odcinki piersiowy i szyjny czasem "poddają się" a ja poddańczym gestem opuszczam głowę. Napięcie siedzi w krzyżu. Wokół głowy zaciska się obręcz, która mówi: mam dość.
Nie ignoruję już tych sygnałów. Zmęczenie oznacza konieczność odpoczynku, głód konieczność jedzenia, ból kręgosłupa - wzmocnienia i rozciągnięcia mięśni, ból głowy - śmiechu, relaksu, dotlenia, spaceru, odejścia od ekranu komputera.
Lubię siebie chociaż tak, jak lubią mnie moi bliscy. Rozpieszczam się książkami, jogą, spacerami, smacznym jedzeniem, towarzystwem przyjaciół, miłością i pięknem, które mnie otaczają.
Nie chcę innej siebie. Chcę siebie. A moje pożądanie jest szczere i pełne ognia. Miłość do siebie i namiętność do świata - tylko tak chcę żyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz