wtorek, 6 sierpnia 2024

Leczenie otyłości a duchowe uzdrowienie



Otyłość to niezła suka. Atakuje podstępnie, zabierając krok po kroku, a w zasadzie kilogram po kilogramie sprawność, urodę i kondycję. Obolałe od noszenia balastu nogi nie chcę normalnie nosić, kręgosłup ma mnie dość, schody wykańczają, a lustro nie ma dla mnie dobrych wiadomości. I choć wiem, co mam robić i że nie ma prostej ani szybkiej drogi do zdrowia - za łatwo się rozczarowuję i zniechęcam.

Rezygnacja to niezła bitch. Atakuje podstępnie zabijając - rozczarowanie po rozczarowaniu, smutek i żal po rozpaczy i bólu - całą wiarę, nadzieję i miłość. Ściśnięte serce nic nie czuje, umysł mięknie od depresji pogrążając się w ambiwalencji i cynizmie. Dusza staje się odrętwiała, zasklepiona w mazi złości i zwątpienia.

Leczenie obu dolegliwości to praca, która musi odbywać się równolegle - nad ciałem i nad duchem. Bez nadziei nie ma zdrowia, a bez kondycji fizycznej - siły do poszukiwań drogi wyjścia z depresji. Ciało żywi się energią duszy, a zdrowe ciało to pożywka dla lżejszych, optymistycznych myśli i wrażliwości uczuciowej.

Całe życie niesie mnie to ciało i ożywia ta dusza, więc mam obowiązek dbać o to, co dostałam w chwili urodzenia. Nie da się żyć chorym. Ciemna dusza i miałkie ciało to diabelski przepis na piekło na ziemi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz