poniedziałek, 22 września 2025

Wolność do?



Kiedy zaczniemy myśleć o tym, czym właściwie jest wolność, nie unikniemy popadnięcia w sprzeczności, absurdy, a także frustrację spowodowaną brakiem umiejętności wyrażenia tego, co nam się tam czuje i wyobraża.

Najczęściej wyróznia się dwa rodzaje wolności: "wolność od", czyli skuteczne pozbycie się w swoim życiu czynnika, czy czynników złych, krzywdzących, niszczących, czy obcych.

"Wolność do" to kwestia wyboru. Czyli gdy decydujemy na przykład o tym, kim jesteśmy, jakie wartości nam przyświecaja, jakie mamy priorytety, do czego dążymy i z kim się utoższamiamy - jestesmy wolni w chwili tej właśnie decyzji.

Oczywiście oba "rodzaje wolności" niosą swoje problemy. "Wolność od" wprawdzie teoretycznie wyswobadza nas z "niemiłych nam okowów" jednak bez konkretnego planu dotyczącego tego, jak mamy żyć, co robić tę "wolność" uzyskawszy jesteśmy zagubieni. I dalej niezadowoleni.

"Wolność do" to decyzja, która niesie za sobą konretne realia tego, jak żyjemy i postępujemy, do czego dążymy. I cóż, na tym "wolność" się kończy, gdyż nasza pierwotna decyzja determinuje wszystkie nasze poczynania. Swobody w tym nie ma ;)

Chyba jedynym rodzajem ludzkiej wolności jaki widzę w tym ponurym schemacie jest wybieranie "wolności od" za każdym razem, gdy poprzednia "wolność do" nam niebywale doskwiera.

Klasyk - The Artist Formerly known as Prince - śpiewał następujący wers w jednym ze swoich szlagierów:

-Make the rules;  then break'em all cause you are the best!

I tego się trzymajmy. Nie bójmy się wycofywać własnych wyborów i łamać własnych zasad. Możemy wybierać za każdym razem "wolność od" naszych dawnych, nieaktualnych i irytujących decyzji. Inaczej? Nie bądźmy zakładnikami swojej własnej przeszłości! I nas samych!

sobota, 13 września 2025

Gdzie jestem?



Odpowiedzieć sobie na pytanie kim jestem, jaka jestem, co czuję, wbrew pozorom nie jest prosto. Przy głębszej refleksji próba zdefiniowania moich cech charakteru wymyka mi się z rąk. W samotności w zasadzie mnie nie ma. Moje myśli, wbrew temu, co głosił Kartezjusz, nie są dla mnie istnieniem. Bo nie czuję, że większość z nich jest zasadna i moja. I nie czuję się sobą sama ze sobą.

Odnajduję się czasami w ludziach, których mijam na swojej drodze. Każda ze znanych mi osób niesie w sobię krztynę mnie, którą dostrzegam dopiero, gdy jestem obok. Nie mam poczucia siebie, nie mam jedności, nie mam spójności, nie mam ja - bez tego ziarnka, tego brakującego ogniwa, które ma tylko ten drugi człowiek.

Są też osoby, przy których czuję, że wracam do domu, do harmonii, "do siebie". Do tego, co znajome i zrozumiałe. Przy takich osobach choć na chwilę przypominam soboe kim jestem. I wiem gdzie jestem - jestem tylko tam, gdzie są ci wyjątkowi ludzie niosący mi jasność, światło i realność mojego istnienia.


środa, 10 września 2025

Raz walenie głową w mur, raz gładki lot, raz złość, a raz obojętność



Miłość? Nikt nie potrafi podać definicji. Czy to uczucie, czy to relacja, czy to rola, czy to idea? Ciężko tak naprawdę coś przekonująco stwierdzić. Każdy lub większość z nas ma jakieś anegdotyczne przekonanie wyniesione z przeżyć i obserwacji.Wielu z nas wierzy w miłość, wielu też cynizm już dawno pokonał.

Ja nie wiem, czy jest o co walczyć, czy sens jest walczyć, czy w ogóle jest o co walczyć. Może nie ma nic oprócz chuci, nudy i obrzydzenia. Może jest tylko przyzwyczajenie i zniechęcenie. Może schemat jest zawsze ten sam a potem jesteśmy starzy i mylimy sztuczną szczękę z różańcem.

Czy płakać z powodu niespełnionych marzeń, czy śmiać się, zaczadzić pigułą sarkazmu? Może to wszystko po prostu nie ma sensu. Może tkwimy w powieści Kundery, gdzie wszystko jest przegniłe i odrażające.

Tak czy siak jesteśmy młodzi tak długio jak targają nami rozterki czasu burzy i naporu. Im dłużej nasz wewnętrzny Werter cierpi, tym dłużej czujemy, że żyjemy. A koniec końców lepiej czuć ból tęsknoty, niż nie czuć nic.