Miłość? Nikt nie potrafi podać definicji. Czy to uczucie, czy to relacja, czy to rola, czy to idea? Ciężko tak naprawdę coś przekonująco stwierdzić. Każdy lub większość z nas ma jakieś anegdotyczne przekonanie wyniesione z przeżyć i obserwacji.Wielu z nas wierzy w miłość, wielu też cynizm już dawno pokonał.
Ja nie wiem, czy jest o co walczyć, czy sens jest walczyć, czy w ogóle jest o co walczyć. Może nie ma nic oprócz chuci, nudy i obrzydzenia. Może jest tylko przyzwyczajenie i zniechęcenie. Może schemat jest zawsze ten sam a potem jesteśmy starzy i mylimy sztuczną szczękę z różańcem.
Czy płakać z powodu niespełnionych marzeń, czy śmiać się, zaczadzić pigułą sarkazmu? Może to wszystko po prostu nie ma sensu. Może tkwimy w powieści Kundery, gdzie wszystko jest przegniłe i odrażające.
Tak czy siak jesteśmy młodzi tak długio jak targają nami rozterki czasu burzy i naporu. Im dłużej nasz wewnętrzny Werter cierpi, tym dłużej czujemy, że żyjemy. A koniec końców lepiej czuć ból tęsknoty, niż nie czuć nic.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz