niedziela, 30 listopada 2025

Dojrzałe banany są najsłodsze



Kobieta to dziwna istota. Gdy jest młoda jest ładna, słaba i łatwowierna. Gdy jest dorosła, musi być kobietą i mężczyzną, być silna, zwinna, mądra i walczyć o przetrwanie. Kiedy jest dojrzała...

Kiedy jest dojrzała nie poznaje swojego ciała. Nie poznaje też swojej duszy i wyrazu oczu. I zmarszczek. Nie poznaje świata, który ją otacza. I jeśli nie czuje się nikomu potrzebna, na siłę musi znaleźć powody i wartości. Na siłę musi znaleźć w sobie atrakcyjność i dobro.

Ciężko się przekonać, że jeszcze jest się kimś, gdy dzieci już nie ma albo nigdy ich nie było. Gdy zaczyna się czuć jak powietrze w towarzystwie mężczyzn, kiedy dorośli ludzie budzą instynkty opiekuńcze i czułość. Bo to dzieci.

Zastanawiam się, co będzie za kolejne 20 lat? Tylko ból, słabość, kruchość i zimno? Rezygnacja? Zagubienie? Zgorzknienie? Zawiść? Złość?

Kobieta podobno starzeje się jak wino. I dojrzałe banany są podobno najsłodsze. Jednak gdy świat wokół jest obcy, podobnie jak odbicie w lustrze - cierpkie wino i cierpkie porzeczki bardziej przystoją.

Kobieta dojrzała może być tylko tyle i tylko tym, na co sobie pozwoli i na co pozwolą inni. Bo sama z siebie - nie wiem. Chyba nie jest już specjalnie człowiekiem.


sobota, 8 listopada 2025

Young Lust


Young Lust to tytuł jednego z kawałków na płycie Aerosmith Pump. Młoda żądza w ujęciu rockowym. Adekwatnie. Jednak tytuł tego wpisu jest nieco click bait'owy. Nie będę bowiem pisała o żądzy cielesnej, lecz o namiętnym drivie młodych ludzi, drapieżnej chciwości wszystkiego tego, co życie może zaoferować. O tym drivie, którego my szpetni czterdziestoletni raczej nie mamy już w sobie.

Młodość oznacza zwykle głupotę, ale także sporo zasobów fizycznych. Brak wyobraźni związany z niedostatecznym bagażem doświadczeń pozwala na ryzykanctwo i próby realizacji śmiałych marzeń, młodzieńczych fantazji. Niektórzy młodzi wierzą w miłość, inni w zabawę, jeszcze inni w swoje partykularne pasje. Oczywistym napędem jest dobrobyt finansowy, seks oraz imprezowanie, szalenie tak długo i tak mocno jak się da. Młodość podejmuje przedsięwzięcia nie zważając na konsekwencje oraz zobowiąznia, których kosztów nie zna i nie potrafi przewidzieć.

Młode małżeństwa, długi, nałogi, dzieci, pierwsze prace, wyjazdy, nabazgrane obrazy, zagrana muzyka do weselnego kotleta, pisanie do szuflady lub publikacje na Amazonie. Któż z nas nie miał tych pierwszych wzlotów. I kto nie zaliczył upadku ryjem centralnie na glebę? Young Lust kończy się poharatanym sercem, duszą, ciałem i niewypłacalnością. Dla wielu.

Bądźmy szczerzy, po tym wszystkim i jeszcze kawałek później nie bardzo chce się już robić cokolwiek. Jak więc sprawić, by do dojrzałych projektów rosły nam skrzydła jak wtedy, gdy mieliśmy po 20 lat? Nie da się odzobaczyć tego, co się zobaczyło. I zapomnieć lekcji życia. Nie ma powrotu do głupiej niewinności. Zeżarliśmy już to jabłko poznania złego i dobrego. Nie marzymy o raju, który zamknął się szczelnie za nami.

To co możemy dla siebie uczynić, to pójść tam, gdzie chcemy, z kim chcemy i dlatego, że chcemy. Wiemy, że świat to rózne stopnie szarości i każdy nasz wybór niesie plusy i minusy. Nie da się żyć i nie wyrządzać krzywdy. Więc lepiej od razu to zaakceptować i cieszyć się życiem.

Szpetni czterdziestoletni nie mamy wiary, nie mamy złudzeń, ale jeszcze żyjemy, szkoda zatem wegetować. Dlatego nieco z rozsądku, nieco wiedzeni nadzieją wykonujemy skok  wir zdarzeń, pijemy wino zapomnienia i przywołujemy boga Iggiego Pop. Odzyskujemy swój Lust for Life!



sobota, 1 listopada 2025

Sucha kostucha



 "Sucha kostucha ta miss Wykidajło

Wyłączy nam prąd w środku dnia".

Każdy Polak zna te 2 wersy.

Maryla Rodowicz "Niech Żyje Bal".

Tekst Agnieszka Osiecka.

Agnieszka Osiecka była ulubioną autorką tekstów piosenek mojej Mamy. Mama nie żyje od 18 lat.

Nie lubię chodzić na jej grób, gdzie leży obok swojego męża, mojego Ojca. Czuję, jak sklepienie Nieuniknionego spada na moje barki za każdym razem, gdy jetem na cmentarzu, tam gdzie są pochowani.

Tak samo ciężko jest mi mysleć o tym, że ich nie ma, jak wtedy, kiedy po kolei odchodzili - najpierw Tata, potem Mama, 4 i pół roku po nim.

Śmierć jest dziwna. Jest nieodłączną częścią życia, każdy z nas ma bilet w jedną stronę. Jednak ostateczność, powaga umierania jest trudna do zniesienia. Nawet do wyobrażenia.

Zawsze uważałam, że łatwiej jest odejść, niż żegnać.

Zawsze uważałam, że lepiej odejść, niż czuć wyrwę w swoim świecie, zimną, pustą jak oczodół nieboszczyka.

Płomyk świecy, metafora życia, nie odda mi moich zmarłych bliskich.

Masza Święta w intencji Umarłych nie sprawi, że powitam ich znowu w swoich progach.

Kwiaty i wiązanki złożone na grobach nie przywrócą radości i nadziei. Są kuriozalne jak wszystkie pogańskie obrzędy.

Wiara pomaga, oczywiście. Świętych obcowanie, powrót dusz do Boga, wieczny odpoczynek i Światłość Wiekuista. Wiara to jednak wiara, czasem na przekór lękowi i cierpieniu.

Poza tym, czy Mama jako dusza, która dołączyła do Królestwa to jeszcze  moja Mama? I czy ja dostąpię kiedykolwiek łaski zbawienia i zjednoczenia z bliskimi, którzy odeszli przede mną?

Jedyne, co mogę zrobić, to włączyć Osiecką i zobaczyć w pięknych piosenkach twarz Matki.