Kobieta to dziwna istota. Gdy jest młoda jest ładna, słaba i łatwowierna. Gdy jest dorosła, musi być kobietą i mężczyzną, być silna, zwinna, mądra i walczyć o przetrwanie. Kiedy jest dojrzała...
Kiedy jest dojrzała nie poznaje swojego ciała. Nie poznaje też swojej duszy i wyrazu oczu. I zmarszczek. Nie poznaje świata, który ją otacza. I jeśli nie czuje się nikomu potrzebna, na siłę musi znaleźć powody i wartości. Na siłę musi znaleźć w sobie atrakcyjność i dobro.
Ciężko się przekonać, że jeszcze jest się kimś, gdy dzieci już nie ma albo nigdy ich nie było. Gdy zaczyna się czuć jak powietrze w towarzystwie mężczyzn, kiedy dorośli ludzie budzą instynkty opiekuńcze i czułość. Bo to dzieci.
Zastanawiam się, co będzie za kolejne 20 lat? Tylko ból, słabość, kruchość i zimno? Rezygnacja? Zagubienie? Zgorzknienie? Zawiść? Złość?
Kobieta podobno starzeje się jak wino. I dojrzałe banany są podobno najsłodsze. Jednak gdy świat wokół jest obcy, podobnie jak odbicie w lustrze - cierpkie wino i cierpkie porzeczki bardziej przystoją.
Kobieta dojrzała może być tylko tyle i tylko tym, na co sobie pozwoli i na co pozwolą inni. Bo sama z siebie - nie wiem. Chyba nie jest już specjalnie człowiekiem.


