piątek, 11 listopada 2016

Magia codziennych rytuałów

Są dni z lepszym samopoczuciem, są dni z gorszym samopoczuciem. Czasami wszystko idzie jak z płatka, czasami jak po grudzie. Niektóre dni przynoszą masę radości, inne są tragiczne. To, co daje mi poczucie bezpieczeństwa wśród tych życiowych sztormów to porządek, struktura, plan.
Nie jestem osobą super pilną, super obowiązkową, super pracowitą. Radość, szczęście i spokój daje mi doza luzu. Jednak dzień całkiem przebimbany zostawia we mnie kaca i poczucie obrzydzenia do samej siebie. Lubię osiągnięcia, ale także pewną sensowną kolejność spraw następujących po sobie w sposób logiczny i przewidywalny. Jest chyba w tym coś z magii, coś z zaczarowywania rzeczywistości. Nasz świat jest zmienny, nieokiełznany, dziki. Struktura i porządek narzucone sobie dają mi (pozorne rzecz jasna) uczucie kontroli i sensu. Przywiązuję się do codzienności, do pór, posiłków, rytuałów, toalet, makijaży, lektur, herbat, prac, porządków, fitnessów, gotowań, zmywań, spacerów. Jak dziecko do zabawek.
Bo czy nie jest trochę tak, że bawimy się w dorosłe życie? Wrzuceni w rzeczywistość, która od nas nie zależy, udajemy że rozumiemy świat, że stanowimy jego rozumną część, ale tak naprawdę przestawiamy tylko zabaweczki. Czasem tak mi się zdaje. Zabawa to jednak przyjemność. Pobawię się jeszcze w swój codzienny świat, zbudzona budzikiem z rana, ukołysana muzyką w nocy, a między tymi granicami, trzymając się liny ważnych-nieważnych spraw, by nie utonąć w oceanie wątpliwości, lęków i rozpaczy. Rytuały dnia codziennego są jak koło ratunkowe. Trzymają na powierzchni. Tylko czasem wzburzona faja ochlapie... to nic. Słońce wysuszy, deszcz zmoczy, ale dryfować będę do końca. Kołysząc się na fali w rytm muzyki jazzowej. Tak!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz