środa, 14 czerwca 2023

Co mnie ostatnio poruszyło?



Nie mogę zapomnieć o ludzkiej, także mojej obojętności i cierpieniu, które dzieje się obok mnie, a ja tego nie widzę albo świadomie, nieświadomie zamykam oczy. Bo nie umiem unieść smutku i bezradności. Chcę nie oceniać, a moje myśli i słowa chlastają jak najcieńszy bicz. Chcę kochać a nienawidzę. Chcę pokoju, wprowadzam wojnę - wewnętrzną, która raz po raz wylewa się poza moje ramy i dotyka falą przypływu innych.

Nie wiem, jak iść drogą środka. Jak nie rozpaczać. Jak zarządzać emocjami. Co to znaczy czuć na pół gwizdka. Chcę tak, ale jak? Jak to zrobić? Wiem, że kora mózgowa pozwala człowiekowi zarządzać wierzganiem części limbicznej. Ale może ja tej kory nie mam. Albo nie umiem jej używać. Albo tak naprawdę nie chcę?

Ile z siebie tak naprawdę stracę tracąc nadwrażliwość i labilność emocjonalną? Stając się stateczną mieszczanką, kulturalną przedstawicielką niższej klasy średniej. Ciągnie mnie do tego, ale jednocześnie trochę mi wstyd tak wylinieć z charakteru. Półśrodki zawsze mnie mierziły. Czy zatem wobec ciągłej walki ze sobą i z wiatrakami, która wykańcza mnie coraz bardziej - poddać ten sparing, czy też machnąć ręką na rozsądek - i zaakceptować swoje szaleństwo?

Przypomniałam sobie ostatnio to, jak moja babcia czesała mnie pewnego dnia i powiedziała: "Zuziu, ty jesteś rozsądna". Czuję, że powinnam taka być. Ale wiem, że przeczy to mojej naturze. Nie jestem marynarzem, jestem korsarzem, nie walczę z wrogiem, walczę o wolność, marzę, myślę, a dopiero potem działam. Nie umiem nie balansować na krawędzi.

Poruszyło mnie do szpiku kości żniwo, jakie zebrały obojętność i zachowawczość lekarzy, a także świadome, złośliwe działania prawicowych polityków i bandyckiego kleru przeciwko wolności aborcyjnej w Polsce. Młode kobiety boją się o siebie, swoją przyszłość, o rodzinę i o zdrowie - psychiczne i fizyczne. Stare kobiety boją się o swoje córki, wnuczki, siostrzenice, młodsze koleżanki.

Poruszyło mnie ostatnio to, że wiem z całą mocą, że dobrze, że nie mam córki. Ta moja córka, która hipotetycznie mogłaby począć się, urodzić i żyć - ja cieszę się za nią, że się nigdy nie urodziła. Bo tu nie da się żyć!

Chcę zatem krzyczeć, choć nikt prawie nie krzyczy, chcę krzyczeć, choć nikt prawie nie słucha...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz