środa, 30 lipca 2025

Jak nie docenia się zdrowia fizycznego



Oczywiście każdy powie - byle zdrowie było. Po czym większość z nas przejdzie do zapelenia szluga, zeżarcia ciastka, włączenia Netflixa lub jarania blunta. Nie rozumiem, dlaczego człowiek ma skłonność oddzielania swojego stylu życia od chorób, które go trapią. Niby wiemy, schudnąć trzeba, należy więcej się ruszać, mniej siedzieć, nie grać po nocy, wyjść na powietrze. No i co z tym robimy? Bardzo często nic. A jak chorujemy traktujemy to jak plagę egipską, która spadła na nas znienacka, niby niezrozumiały i ślepy dopust boży.

Wielu z nas ma jakiś wake up call, z którego wyciąga lekcję i zaczyna tę swą ziemską skorupę, jaką jest ciało, lepiej traktować. Niektórzy niestety takiego szczęścia nie mają, bo nie ma już dla nich szans na życie. Oczywiście są i tacy, co chorują mimo znakomitego stylu życia - tu rzeczywiście niesprawiedliwość ma prawo boleć.

Dużo mówi się w obecnym dyskursie o zdrowiu psychicznym. Jak stres nas zżera. Jak nadmierne wymagania społeczne, internet, social media i drożejące życie wypruwają z nas ducha i wolę walki. I to są ważne wątki dotyczące dobrostanu ludzi. Czy spróbowaliście jednak zadbać bardziej o kondycję ciała, po czym doświadczyliście niesamowitych profitów w swoim stanie psychicznym i emocjonalnym? Ja tak. Nie ma praktycznie takiej choroby, schorzenia, czy trudności psychicznej, w której nie pomogłoby w dużym stopniu ogarnięcie się fizyczne - lepsze jedzenie, lepsza forma, większa siła i zwinność.

Uważam, że warto tory publicznej debaty na temat zdrowia przestawić z powrotem na nacisk na fizyczność. Dzieci niesprawne to chorzy dorośli, którzy nie będą żyli ani długo, ani szczęśliwie. Bez sportu, czy innego wyzwania fizycznego nie mamy hartu ducha. Bez tężyzny fizycznej nie ma sił witalnych - także tych intelektualnych i emocjonalnych.

Ciało nie jest odrębne od ducha, ani duch, przynajmniej w życiu doczesnym, nie jest odrębny od ciała. Jeśli zaniedbujemy ducha możemy doznawać poczucia braku wartości życia. To prawda. Zaniedbując ciało możemy niestety stracić samo to życie. A to przecież jednoczesna utrata wszelkich wartości doczesnych - dla nas i dla naszego otoczenia.

Czujesz się źle na duchu? Znajdź czas na to, zeby ciało wprowadzić w ruch i nie zatruwaj go świństwami. Zdrowsze ciało odda ci lepszy humor, więcej energii, optymizm i nadzieję.




niedziela, 27 lipca 2025

Odzyskać zaufanie do... siebie



Człowiek gdy jest sam ze sobą, funkcjonuje w różnych rolach. Jest planującym, wykonującym i rozliczającym. Dysponuje dyscypliną i zaangażowaniem, ale także jest leniwy i nie dowozi. Ja za często nie dowożę. Uginam się pod swoją własną dyscypliną, którą probuję przeforsować. Między potrzebą zaufania do siebie, a poczuciem winy z nie wywiązywania się z obowiązków - rodzi się frustracja.

Jestem w procesie odzyskiwania siebie, swoich celów, procedur, nawyków i zdrowia. Lęk przed porażką miesza się z poczuciem, że jedynie systematyczne wykonywanie wyznaczonych zadań może przybliżyć mnie do spójności charakteru.

Boję się siebie. Słabości. Uległości. Zaniechania. Jedyne, co mam w swoim przyborniku to kalendarz i zrozumienie, że liczy się tylko codzienny grind.

Jednocześnie trzeba mi miłosierdzia dla słabości. Tylko nie za dużo. Bo zbyt łaskawy ekonom nie jest w stanie utrzymać zdrowo funkcjonującego gospodarstwa.

Każdy mój krok do zaufania samej sobie przeraża mnie, bo tego zaufania nie mam. To jak wchodzenie po stromym zboczu kurczowo trzymając się podłoża i nie patrząc do tyłu.

Dlaczego podchodzę do siebie tak dramatycznie? Bo czuję, że mnie nie ma. Czuję, że strach mnie pożarł, a zwątpienie we własny potencjał przygniotło nie tylko mnie, ale moje marzenia, plany, wyobraźnię i poczuicie jakiejkolwiek wartości. Muszę systematycznie odzyskiwać siebie - kawałek po kawałku. Bo mnie nie ma. Pożarł mnie potwór, któremu muszę teraz wyrwać z żołądka swoje ciało i duszę. Kawałek po kawałku.

Potwór jest realny, a ja jestem tylko człowiekiem. Więc idę pod tę górę, nie patrzę za siebie i nie myślę o potworze inaczej, jak o widmie tego, czego już nie ma.

poniedziałek, 14 lipca 2025

Nicość z wyboru



Ludzie żyją z róznych powodów. Z radości, dla przyjemności, tak po prostu, jak wszyscy, dla siebie, dla bliskich, dla książek, miłości i samochodów. Ale te przyczyny mogą się skończyć. Kiedy aksjomaty życiowe wyczerpują się, pokazują swoją dymiącą bezsensem pustkę, kontestujemy je i szukamy sensów, wartości i już nie mamy przyczyn, mamy cele.

Każdego w kryzysie wiary przy życiu trzyma coś innego. Wiara w Boga, w wartość życia, przywiązanie do rodziny, poczucie obowiązku, piękne chwile, na które ma się nadzieję, że nadejdą. W kryzysie naszym obowiązkiem, lub jak kto woli koniecznością jest zbudowanie sobie nowych fundamentów, wybranie i osadzenie się w nich. Ludzie często mają dużo siły dzięki wartościom, które każą im za każdym razem raczej wybrać "coś", niż "nic".

Są jeszcze tacy, którzy szukają w innych podpowiedzi, pomocy, sensu życia. Chcą od świata odpowiedzi i rozwiązań, których świat dla nich nie ma. Chcą, by życie układało się dokładnie tak, jak dawniej, przed kryzysem. Żeby świat zawsze miał ten sam, akceptowalny i przeżuty na wszystkie strony porządek. To iluzja, bajka, która zawsze ma złe zakończenie. Jednak szantażysta trzyma się jej kurczowo i tego oczekuje, na próżno, od otoczenia.

Są tacy, którzy już w nic nie wierzą. Nie czują, nie widzą nic, co usprawiedliwia życie, które jest zbyt nieznośne, żeby je przeżywać. Ci nie szukają pomocy, nie skarżą się, ale nie dają również nic z siebie. Oni wybierają dla siebie nicość. 

A potem ich już nie ma.



sobota, 5 lipca 2025

Nigdy nie byłam w takiej sytuacji...



Co musi zrobić człowiek, kiedy postawiony jest w roli kogoś, kim do tej pory nie był?

Jak myśleć, gdy myśli się o czymś, o czym nigdy się nie myślało?

Jak rozumieć rzeczy całkiem niezrozumiałe, gdy cudze interpretacje nie dają satysfakcji, a samemu cóż... trudno się jednoznacznie określić?

Jak działać, gdy nie ma się ochoty na działanie?

W co wierzyć, kiedy nie czuje się sensu?

Jak patrzeć, żeby nie widzieć brzydoty?

Jak zerkać, żeby dostrzec i piękno, i prawdę?

Retorycznych pytań mam dość na całą szkoną rozprawkę.

Odpowiedzi nie mam, a cudze są cudze.

Chyba pójdę jeść robaki.

A najpewniej - zmarnuję jeszcze trochę nie-cennego czasu oddając się donikąd nieprowadzącym rozważaniom :)