niedziela, 29 grudnia 2024

Czy lepiej być zdrowym, czy czuć?



Oczywiście prawie każdy czuje. Nie każdy ma empatię, ale każdy pewnie coś tam czuje. Uczucia przeciętnego człowieka poddają się ogarnięciu w ramy zwykłego, codziennego życia i normalnego zachowania. Są jednak tacy, który przeżywają może nie więcej, ale inaczej. To znaczy nie potrafią zdrowo żyć. Chcą tych wykańczających emocji, rozchwiania, dzikich fantazji, wariactwa.

Od bycia wariatem człowiek się uzależnia. Świetnie być na emocjonalnym haju. Świetnie robić wszystko inaczej, przekraczać granice, puścić się wolno i jazda. Oraz przeżywać ból i cierpienie z tak uwodzicielskim dramatyzmem.

Wmawiamy sobie, ze jesteśmy kolejnym Van Goghiem, Salvadorem Dali i Fryderykiem Nietsche. Że nasze szaleństwo jest właśnie tym, co czyni nas wyjątkowymi, niebanalnymi, prawdziwymi.

I nie wiem, jak to jest. Bycie zdrowym człowiekiem jest dobre.

Ale bycie wariatem jest też dobre.

To nie ma większego znaczenia, więc bądź zdrowy lub szalony! Jak chcesz.

niedziela, 24 listopada 2024

Dlaczego tak trudno zrozumieć Boga?



Bóg nie jest do zracjonalizowania. I moim zdaniem to błąd religii, a zwłaszcza teologii, ze próbują wyjaśnić za pomocą języka to, na co nie ma słów. Bóg wymyka się racjonalnemu ujęciu. Co oczywiście nie znaczy, że w sposób, zwłaszcza metaforyczny czy artystyczny, nie jesteśmy w stanie wyrazić Jego istoty.

Bóg nie jest Tym, który wyłania się z nauk Kościołów. Bunt, który często czują osoby takie, jaką dawniej byłam i ja, nie jest w istocie buntem przeciwko Bogu. Jest buntem przeciwko Jego obrazowi, którego jesteśmy nauczani.

Bóg nie nienawidzi. Nie daje miłości, żeby nas za nią ukarać. Żeby nam ją odebrać. Nie doświadcza nas, żeby zadać nam cierpienie. Nie jest milczący, nie jest okrutny. Okrutni są ludzie. I przyroda. Bóg należy do innego porządku. W którym my wszyscy mamy udział, czy o tym wiemy, czy nie. Czy tego chcemy, czy nie.

Bóg jest tuż obok. I jest niezależnie, czy go widzimy, czujemy, czy jest to dla nas ważne, czy nie. Bóg zawsze jest dla nas pomocą. Brak Boga to brak pomocy, a nie potępienie. Wiara to zawsze coś więcej w naszym życiu. Brak wiary to nie odebranie, to ubóstwo z wyboru.

Nie wiem, jak poznałam Boga. Ale wiem, że zawsze widziałam Go w najlepszych ludziach, jakich spotkałam na swojej drodze. Nie uwierzyłam w Niego. To On zdecydował, że mogę Go poznać.

No ale tego nie opiszę słowami. Bo to, co duchowe nie podlega językowej dyspucie. Puste przetasowania terminów logicznych nie służą do rozmowy o porządku Boskim. Służą tylko oddaniu cesarzowi tego, co cesarskie.


poniedziałek, 11 listopada 2024

Za kim pójść, by iść bezpiecznie, za kim dojść do celu?



Większość ludzi operuje w zgodzie z pewnymi wytycznymi, standardami, wartościami, które ukształtowały ich charaktery i które afirmuje ich otoczenie.

Ja nie jestem takim człowiekiem. Ja jestem człowiekiem zagubionym, który nie wie za kim iść i dokąd właściwie ma dojść.

Nie wiem, kim jestem, kim powinnam być, kim chcę być. Z czyją opinią liczę się najbardziej. Jaki właściwie jest mój światopogląd. Na co mam, a na co nie mam siły. Co jest dla mnie nie tak istotne, a co najważniejsze.

Nie wiem, czy ważniejsza jest nienawiść, czy przebaczenie. Przyjaźń, czy miłość. Wolność czy przyzwoitość. Rodzina, czy duma.

Nie wiem, czy lepiej mi z lewa, czy z prawa. Czy zarabiać, czy żyć. Oszczędzać, czy wydawać.

Nie wiem, czy ważniejsze jest zdrowie, czy normalność. Dążenie, czy poddanie. Trud, czy obojętność.

Nie wiem, czy trzeba chcieć i ufać, czy rezygnować i na oślep szukać nadziei.

Nie wiem, czy wiara daje sens.

Nie wiem, czy chcieć żyć, czy w pokoju umrzeć.

środa, 25 września 2024

Węzeł gordyjski



Konflikt wewnętrzny i chaos emocji w moim umyśle jawi się jako splot niezrozumiałych sznurów, lin i pędów. Jak to rozplątać? Czy przeciąć ryzykując uszkodzenie żywej, potrzebnej tkanki? Czy cierpliwie rozplątywać węzeł po węźle, mając nadzieję i wiarę, że jest dość czasu i wiedzy, aby zrobić to poprawnie i skutecznie? Jeśli nie wiem, co tam w tym kłębku najeżonym tkwi, jak to rozwiązać, jak to przeciąć?

Może ludzie mogą pomóc, może znajdą jakiś sposób? I tak jeden ciągnie za ten sznurek, tamten za inną wstążkę, jeden rozplata, drugi zaplata i cóż, jak zwykle, nic z tego nie wychodzi. Jak mają pomóc inni, gdy sama nie wiem, co się zaplątało i po co mi to rozplatać? Praca nad węzłem gordyjskim jest moją syzyfową pracą, karą za grzech pierworodny, moim czyśćcem.

Węzeł w moim umyśle spina moje ciało, dusi się żołądek, jelita się plączą, mózg zaciska, słowa więzną w gardle, a łzy nie płyną. Nie myślę, nie czuję, nie mówię, nie trawię. Żyję i nie żyję, z węzłem gordyjskim w duszy, z determinacją dobrego harcerza biorąc na siebie kolejne dni tygodnia, miesiąca, roku. Marzę o spokojnym morzu, pogodnym niebie, ciepłych nocach i lekkim czerwcowym wietrzyku. Z nadzieją, że w końcu odważę się na cios, na przecięcie węzła i odzyskanie wolności.




czwartek, 8 sierpnia 2024

Miłość a nie współuzależnienie?



Czym jest miłość nie wie nikt. Można się zakochać, można ofiarować człowiekowi swoją troskę, zaufanie, zainteresowanie, zaangażowanie, ciepło, czułość, ale koniec końców nic z tych rzeczy nie jest przecież miłością. Związki dwojga ludzi najczęściej są efektem wielu kompromisów - jednej lub obu stron - i dostosowania do siebie nawzajem. Ludzie się do siebie przywiązują i uzależniają się od siebie - im bardziej skrzywieni jako jednostki, tym bardziej.

Zastanawiam się, czy istnieją relacje romantyczne, które w stu procentach nie są współuzależnieniem? Czy są tak anielscy ludzie - dojrzali, świadomi, intencjonalni - którzy są w stanie w parze nie kompensować sobie wzajemnie jakichś tam niedoborów, jakichś tam ułomności? I czy jeśli decyduje się człowiek obdarzyć drugą istotę romantycznym zaangażowaniem - czy może nie oddać jej dużej części siebie i swojego życia? Na tyle dużej, że od tej pory staje się bez tej drugiej strony niekompletny? Że trudno żyć bez siebie? Że rozstanie to odbudowa ruiny i wylizywanie ran?

Nie wiem, gdzie przebiega granica między miłością a współuzależnieniem. Gdzie jest linia pomiędzy manipulacją a dawaniem i braniem. Jaka jest różnica między niezależnością a partnerstwem. I tego nie wie nikt. Z miłością jest jak z Bogiem. Uwierzysz albo nie. Zaufasz albo nie. Nie da się na chłodno oddać swojej duszy i serca. Wszystko toczy się w sposób naturalny - ku końcowi lub do happy endu. Ale nie mamy na to wpływu.


wtorek, 6 sierpnia 2024

Leczenie otyłości a duchowe uzdrowienie



Otyłość to niezła suka. Atakuje podstępnie, zabierając krok po kroku, a w zasadzie kilogram po kilogramie sprawność, urodę i kondycję. Obolałe od noszenia balastu nogi nie chcę normalnie nosić, kręgosłup ma mnie dość, schody wykańczają, a lustro nie ma dla mnie dobrych wiadomości. I choć wiem, co mam robić i że nie ma prostej ani szybkiej drogi do zdrowia - za łatwo się rozczarowuję i zniechęcam.

Rezygnacja to niezła bitch. Atakuje podstępnie zabijając - rozczarowanie po rozczarowaniu, smutek i żal po rozpaczy i bólu - całą wiarę, nadzieję i miłość. Ściśnięte serce nic nie czuje, umysł mięknie od depresji pogrążając się w ambiwalencji i cynizmie. Dusza staje się odrętwiała, zasklepiona w mazi złości i zwątpienia.

Leczenie obu dolegliwości to praca, która musi odbywać się równolegle - nad ciałem i nad duchem. Bez nadziei nie ma zdrowia, a bez kondycji fizycznej - siły do poszukiwań drogi wyjścia z depresji. Ciało żywi się energią duszy, a zdrowe ciało to pożywka dla lżejszych, optymistycznych myśli i wrażliwości uczuciowej.

Całe życie niesie mnie to ciało i ożywia ta dusza, więc mam obowiązek dbać o to, co dostałam w chwili urodzenia. Nie da się żyć chorym. Ciemna dusza i miałkie ciało to diabelski przepis na piekło na ziemi.

sobota, 3 sierpnia 2024

Wypełniam życie rzeczami, które nic nie znaczą.



Tak trudno znaleźć sens życia, codziennego życia, takiego z dnia na dzień. Jeżeli się czuje, że nie do końca warto, cóż pozostaje? Wiara i nadzieja? No tak. Choć to rodzaj duchowego zadłużenia.

Ludzie, którzy mają dzieci zostawiają coś po sobie na tym świecie no i mają ręce pełne roboty. A bezdzietni? Mam koty. One mnie potrzebują. I ja potrzebuję ich. To mały cud kochać kota. Nie tak duży jak urodzić dzieci.

Ludzie, którzy tworzą rzeczy wielkie będą nieśmiertelni. Czy to znani z nazwiska, czy przez swoją sztukę.

Ludzie, którzy robią rzeczy pożyteczne - budują mosty, teatry, wielkie hotele - nie będą pamiętani, ale ich budowle przetrwają.

Co pozostanie po kobiecie, która kocha koty? Sierść na kanapie i ślady pazurków na skórze szybko przemijają.

A może modlitwa, medytacja jest wieczna, może frunie gdzieś i osiada jak puch w przestworzach, za tęczowym mostem?

Czy to ważne? Codzienny zgiełk, małe sprawy przeminą bez śladu. Jak oddech umierającego kota...

wtorek, 23 lipca 2024

Trzecie oko. Czy wymiar duchowy istnieje?

Naprawdę ciężko mi odpowiedzieć na tytułowe pytanie, bo sama nie potrafię wyrobić sobie zdania. Z jednej strony doświadczam fenomenów umysłowych i emocjonalnych, które opierają się logicznemu osądowi. Z drugiej strony zastanawiam się, czy są one tylko i wyłącznie konstruktem mojej własnej psychiki albo podświadomą percepcją rzeczy materialnych, której nie umiem w sposób obiektywny ocenić. 

Istnieje powiedzenie osób wierzących, religijnych, że wiara zaczyna się tam, gdzie nie można posługiwać się rozsądkiem. Trzecie oko widzi, szósty zmysł czuje, ale świadomość nie potrafi logicznie wytłumaczyć tego, co jest postrzegane. Postawa wiary zawsze wydawała mi się wytrychem. Czyli uważałam, że argument wiary jest niezwykle wygodny, bo zwalnia posługujących się nim z obowiązku udowodnienia swoich racji.

Jednak być może wiara nie jest wytrychem, ale jest kluczem? Naprawdę tego nie wiem. Św. Augustyn uważał, że wierzyć mogą tylko obdarzeni łaską. Jest szansa, że tej łaski nie dostąpiłam. Kim jestem, żeby wyrażać się w sposób pewny o sprawach, które były i są niejasne dla najtęższych umysłów i najgorętszych serc? Wiara wydaje się dla wielu rzeczywiście błogosławionym stanem. Rozumiem przez to, że umiejętność powierzenia trudności i nierozwiązanych konfliktów zewnętrznej "sile" naprawdę ułatwia życie i pomaga odzyskać harmonię. Ale użyteczność strefy duchowej nie może być racjonalnym argumentem na jej istnienie.

Ludzie, którzy wierzą w wymiar nadprzyrodzony często mówią, że po prostu wiedzą, że istnieje. Oczywiście nie bardzo widzę jak z poziomu przyziemnej postawy zdroworozsądkowej, którą zazwyczaj przybieram, mogłabym jakiś skok ku wierze wykonać. Muszę przyznać jednak, że kwestia duchowości coraz bardziej mnie fascynuje. Zobaczymy. może moje trzecie oko otworzy się w końcu i wzbogaci mnie o jakąś nową perspektywę.



czwartek, 20 czerwca 2024

Odmienna perspektywa



Horyzont poglądów i przekonań, przynajmniej u mnie, przypomina siedzenie na tapczanie z kocem na głowie. Wiem tylko to, co pod kocem, co mam w głowie - nie wiadomo co i skąd, oraz monolog, który zapętla się wciąż i wciąż w ten sam sposób. Nie rozumiem w jaki sposób dialog byłby w stanie zmienić moją egzystencję w weselszą i szczęśliwszą. Mówię sama do siebie i zatykam uszy rękami.

Gadają do mnie spoza koca, coś próbuję odpowiadać, coś tam rozumiem, ale tak naprawdę nie. Tylko czasami ktoś, czy coś uchyla nieco mój koc. Jawi mi się zupełnie inny świat, odmienna perspektywa, świat na innych warunkach, lekki i pogodny. Jednak potrzeba bezpieczeństwa każe mi natychmiast wsadzać głowię z powrotem pod koc.

I chociaż nie chcę zdjąć z siebie koca, bo to wszystko co mam, co znam, jest mi ciepło, zacisznie i bezpiecznie - ogarnia mnie swego rodzaju tęsknota i ciekawość. I zastanawiam się nad tym, co by było, gdyby tego koca się pozbyć. No ale koniec końców przecież tu pod moim kocem jest najlepiej. Tak jak trzeba.

Życzę sobie odwagi, aby wysunąć nos spod swojego koca i poszerzyć horyzonty. Albo nawet zyskać odmienną perspektywę.

piątek, 14 czerwca 2024

Zło, które mieszka we mnie



Zło to moje drugie imię, zaraz po pierwszym - rozsądku. Dobro próbuje przebijać się do świadomości korzystając z chwil, kiedy ego składa swoje kolorowe piórka. Miłosierdzie jest dla mnie zawsze po moim własnym interesie. Hojność zawsze ustępuje zachłanności, a okrucieństwo nie daje dojść do głosu łagodności.

Zło, które mieszka we mnie przedstawia się jako piękna bogini, przystojny poeta, cudowna muzyka. Zło lśni, błyszczy, olśniewa, zachwyca. Zło we mnie brzmi i smakuje jak najlepsze wino i najwznioślejsza organowa msza...

Zło i wszystkie moje demony paradują w korowodzie kwiatów i kiści winogron, zabijając wszystko, co porządne i uczciwe na swojej drodze. Nie umiem już odróżnić prawdy od kłamstwa i nocy od dnia. To jest chyba właśnie czyściec - męki usiłowania, by odróżnić to, co zapewni życie wieczne w niebie od tego, co strąci po wsze czasy w ogień.

Nic mnie nie przygotowało na walkę zła z dobrem, która trwa we mnie trawiąc myśli i emocje. Nie rozumiem znaczenia tych skrajności, ich przeznaczenia i celu.

Czy i Ty staczasz tę walkę? Czy i Ty czujesz się przegrany?

Miłość i nienawiść świętują zaślubiny w świątyni mojego umysłu zostawiając mnie zdumioną przy ołtarzu, na którym dogorywa mój zdrowy rozsądek.


czwartek, 6 czerwca 2024

Kiedy w głowie pusto



Kiedy wiatry wieją, deszcze padają, grzmią gromy, nie pojawia się tęcza - w mojej głowie nie ma nic.

Myśli ulatują jak puch z kwitnących topoli.

Nic nie wiem, nic nie pamiętam, nic nie czuję, nic nie rozumiem... jestem nikim.

Kiedy moja głowa jest pusta, a dusza bez czucia - to jestem, ale tak jakby mnie nie było.

Nic już nie wiem, niczego nie ma, nie było i nie będzie.

Umysł wysuszony na wiór - jak popiół rozsypany na cztery wiatry.

Ten niebyt mnie nie dziwi. Ale przeraża, gdyż widzę i czuję jak bardzo nie ma nic. I jak bardzo nie ma mnie.

Kim jestem jeśli nie strumieniem uczuć, doznań zmysłowych, przeżyć duchowych i myśli? Kim jestem dla innych gdy nie ma już niczego z tych wyznaczników bycia? Kukłą, bezrozumnym chochołem, co tańczy bezmyślnie, powtarzając te same, wydeptane ścieżki walca lub polki?

W zasadzie nic nie jest realne.

Oprócz tego chocholego tańca.

Aż wiatry się kończą, wychodzi tęcza, robi się pięknie i człowiek jak kwiat na wiosnę - odżywa i staje się realny.

A myśli wracają do głowy.

poniedziałek, 3 czerwca 2024

Uczucia... rozsądek podpowiada ich nie słuchać - a one wrzeszczą



Uczucia są jak niemowlę domagające się mleka matki, jak kot proszący o jeszcze jeden smaczek....

Wiemy, że to nie pora karmienia, wiemy, że należy postępować zachowując pewną dyscyplinę. Ale wrzask jest.

Uczucia można tłumaczyć, tłumić, racjonalizować, upychać pod dywan. Mimo to one wrzeszczą jak nienażarty bachor.

Można też tak bardzo się pilnować, tak dyscyplinować, tak bardzo postępować zgodnie z logiką, że nic się już nie czuje. I jest się nikim.

A czasami trąba powietrzna uczuć wciąga nas bezlitośnie, tak że mózg traci połączenia pomiędzy neuronami. Szalejemy.

I nie da się tego wypośrodkować. Możemy wierzyć, że się da, możemy próbować.

Ale ta bit*h naszych emocji zerwie z nas cienkie odzienie rozsądku za każdym razem gdy zechce. I co zrobić?

Pogodzić się!


piątek, 15 marca 2024

Sceptycyzm, czyli umiarkowany pesymizm

Sceptycyzm to postawa życiowa, która jest dla mnie naturalna. Umiarkowany, ostrożny optymizm był przez długi czas przedmiotem moich dążeń, pożądanym stanem umysłu. Lecz niestety. Pogoń okazała się daremna. Oczywiste jest to, że ten, który myśli, że ogólnie rzeczy mają się dobrze, sam miewa się nieźle. Ale mój sceptyczny umysł od razu podłapuje tę gimnastykę intelektualną i wytyka optymiście cóż - głupotę.

Są rzeczy, które się widziało i których nie da się odzobaczyć.

Nie wiem, jak mam nie wątpić we wszystko, skoro doświadczenie i rozum nakazują mi dystans, przekorę i gotowość na każdy możliwy scenariusz, jaki sprawy mogą przybrać. Zauważmy, że sceptycyzm nie zakłada od razu klęski, ale uznaje ją za wielce prawdopodobną. Pozytywne zakończenie każdej kwestii pozostaje miłą niespodzianką. Za każdym razem.

Językiem mojego sceptycyzmu są sarkazm oraz ironia. Śmiech, który zastępuje płacz. Bo skoro nie dziwi mnie krzywda, ból, czy smutek - mój, czy bliskich - dlaczego miałabym rozpaczać. Śmiech pozwala zachować dystans. Odrywa od rdzenia, w którym czuję się zraniona, dotknięta, samotna, rozczarowana. I w którym żądam sprawiedliwości. Ten rdzeń jest jednak w moim świecie tylko echem dziecka, którym byłam. Mózg przejął stery, odciął się od pełnej sentymentów ładowni, patrzy trzeźwo na rzeczywistość, nie spodziewa się niczego dobrego i śmiechem reaguje na przeciwności.

Czy sceptycyzm jest maską? Tak, jeśli każdą dorosłą postawę życiową można nazwać maską. Nikt z nas nie pozostaje autentyczny we wszystkim co robi. Każdy ma na sobie jakąś zbroję, jakiś hełm, czy kolczugę, które chronią go przed skutkami przeciwności losu. Dla mnie sceptycyzm jest naturalny jak miłość do przyrody. I podobnie jak w przyrodzie nie ma litości - nie widzę jej w świecie ludzkim. I tu i tu są wygrani i przegrani. 

Przy rozdawaniu kart nie znamy zakończenia gry. Ja wolę założyć, że raczej nie wygram, ale ucieszę się, jeśli dostanę w rozdaniu mocnego streeta. 


sobota, 24 lutego 2024

Grzeszę


Kim jestem, aby oceniać? Czym różni się grzesznik od grzesznika?

Kto daje mi prawo wydawania sądów? Skoro sama jestem słaba, mała, głupia. Dlaczego mogę widzieć cudze błędy, zapominając o swoich? Dlaczego mam przekonanie o swojej racji, nie ich?

Po pierwsze: kwestia przetrwania

Wydawanie sądów umożliwia mi zachowanie podstaw bezpieczeństwa. Nie chcę zginąć, być pobita, okradziona, lub wykorzystana przez kogoś, kogo przecież mogłam ocenić i trzymać się z daleka.

Po drugie: granice

Mam prawo do standardów. Mogę nie szanować osób, których poglądów i czynów nie szanuję. Albo nie lubić kogoś, kogo oceniam jako na przykład głupiego, lub nudnego, lub.... wstawić każdą inną możliwą ocenę.

Po trzecie: rozwój światopoglądu

Ścieranie się ze światem, dyskusje i oceny uczą. O sobie, o ludziach, o priorytetach. Oceniając, dowiaduję się, jakie są moje i cudze przesłanki działania. Ewoluuję i nie głupieję.

Po czwarte: szacunek do siebie/egoizm

Tak, to podstawa. Bez tego mnie zadepczą. Wrzeszczą - wrzeszczę głośniej! Biją - biję mocniej! To prawo, które nie jest idealne, ale skuteczne.

Po piąte: wzmocnienie indywidualności

Nie da się mieć charakteru, osobowości, siebie bez arogancji, bez dozy bezczelności.

Oceniam zatem, oceniam. Siebie też. Ale tobie nic do tego ;)