Dziewiętnasty dzień był męczący - ale joga po pracy, bajeczna. Moje ciało zaczęło domagać się skrętów, rozciągnięć, asan jak kania dżdżu. I dostosowanie codziennej praktyki do stanu fizycznego, emocjonalnego i psychicznego okazało się świetnym pomysłem. Nie tylko nie stosuję wobec siebie przemocy, jestem także bliższa sobie i bardziej uważna na to, czego od siebie wymagam i jak samą siebie traktuję. Miłość nie nienawiść. Miłość Kochani, miłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz